Zapraszamy na kolejny wywiad. Tym razem rozmawiamy z panią Krysią Cygiert, która opowie nam o podróżowaniu pociągami, o wycieczkach do kocich kawiarni, pływaniu na rowerku wodnym… a wszystko to z podopieczną na wózku.
– Cześć Krysiu! Kiedy niedawno rozmawiałyśmy, wspomniałaś, że byłaś w Gdańsku, Gdyni, w motylarni i w kawiarni… i nie wiem, gdzie jeszcze. W pierwszej chwili pomyślałam z podziwem, że po pracy masz jeszcze czas i siły, by tyle jeździć. A okazało się, że podróżujesz w ramach pracy z podopieczną. Opowiedz nam o niej.
– Ola, bo o niej mowa, jest niewiele ode mnie młodsza – ma dwadzieścia kilka lat. Zwykle porusza się na wózku, ale potrafi chodzić – po domu przemieszcza się przy balkoniku – jest to dla nas ułatwienie w podróżach. Kiedy jesteśmy na dworcu, gdzie nie ma windy, Ola wstaje i idzie po schodach. Ma bardzo słaby wzrok, a mieszka we Władysławowie. Jest bardzo oczytana i ciekawa świata.
– O! Mimo sporych problemów ze wzrokiem dużo czyta?! To pewnie ktoś, kto lubi łamać bariery!
– Tak, z całym przekonaniem Ola należy do takich osób! Poznałam ją rok temu.
– Na czym polega twoja opieka?
– Dotrzymuję jej towarzystwa i pomagam w codziennych czynnościach: czasem idziemy na zakupy, na spacer albo jedziemy na wycieczkę. Kiedy pogoda jest deszczowa, gramy w planszówki – na Boże Narodzenie dostała pakiet stu gier!
– Hmm… jedziecie na wycieczkę… Jak to organizujecie? Ty nie jeździsz samochodem, czyli korzystacie z transportu publicznego?
– Tak, ale głównie pociągami. Na autobus trudno liczyć. Ola musi mieć przystosowany dla osób niepełnosprawnych, niskopodłogowy – nie da rady wejść do zwykłego, ma zbyt wysokie schody. Kiedy pytałam się na infolinii, okazało się, że nikt nie wie, jaki autobus pojedzie o konkretnej godzinie. To loteria. Nawet jak się trafi niskopodłogowy, to nie wiadomo, jaki pojedzie w drugą stronę.
– Uważam, że jest to forma dyskryminacji albo co najmniej wykluczenie. Sporo zrobiono w przestrzeni publicznej dla osób z niepełnosprawnościami, ale ciągle są niedoróbki.
– Zgadzam się. Natomiast w tej sytuacji pociąg to najłatwiejsza forma transportu dla osób na wózku. Wymaga to trochę wysiłku, ale najtrudniej jest zacząć, potem jest łatwiej. Podróż osoby na wózku trzeba zgłosić przynajmniej 48 godzin wcześniej.
– Jak to robisz, jak wygląda ta procedura?
– Zgłaszam to przez Internet, przez stronę Polregio. Tam jest do wypełnienia odpowiedni formularz. Łatwiej wypełnić, kiedy podróż odbywa się jednym rodzajem pociągu, np. tylko Polregio, bez przesiadki do kolejki. Jest z tym trochę zachodu, bo trzeba podać dużo szczegółów, ale jest to do przebrnięcia, jeśli wiadomo, gdzie szukać potrzebnych danych. Doszłam już do wprawy. Warto też pamiętać o zgłoszeniu powrotu, by mieć zapewnioną asystę. My musimy mieć drogę zaplanowaną, nie możemy sobie pozwolić na nagłe zmiany godziny powrotu, bo dowiedziałyśmy się o interesującym miejscu i koniecznie chcemy je zobaczyć. Ale samo zgłoszenie nie powoduje, że otrzymamy pomoc – trzeba czekać na potwierdzenie.
– A później już nie ma problemów, dostajecie tę asystę, możecie liczyć na pomoc obsługi?
– Tak, zawsze. Choć zdarza się, że pytane jesteśmy, czy było to zgłoszone. warto wspomnieć o naszej ubiegłorocznej wyprawie do Gdańska. Wtedy trwał remont dworca, a panowie z obsługi, dzięki wcześniejszemu zgłoszeniu, poprowadzili nas bezpiecznie sobie tylko wiadomymi ścieżkami, windami, peronami, a nawet przez szlaban otwierany jedynie na ich polecenie. Do dziś nie wiem, którędy szliśmy. Bez ich pomocy nie dałybyśmy rady. Umówiłyśmy się z panem na godzinę powrotną i kiedy przyszłyśmy, już na nas czekał przygotowany. Było to miłe, trzeba panów pochwalić.
– Wspominałaś kiedyś, że pojechałyście do „kociej kawiarni”. Opowiedz nam o tym miejscu. Kto wpadł na ten pomysł, skąd o nim wiedziałyście?
– Ja już kiedyś tam byłam z rodziną. Wspomniałam o tym Oli, a ona jest miłośniczką kotów, więc wybrałyśmy się do Gdyni, gdzie jest ta kawiarnia. Bardzo fajna miejscówka. Nazywa się „Biały kot”. W środku są koty ze schroniska przygotowane do adopcji. Na ścianach kawiarni są zdjęcia kotów przygarniętych przez gości kawiarni. Jak my byłyśmy znajdowało się tam chyba 7 kotów. Chodzą tam sobie swobodnie, można je głaskać, ale nie wolno im przeszkadzać. Są jakieś reguły.
– Ha, ha! to trochę jak w Indiach ze „świętymi krowami”!
– W pewnym stopniu tak to wygląda. Nie wolno wchodzić dzieciom poniżej 6. roku życia. No, wiadomo jak to dziecko: złapie za ogon, kot je drapnie i awantura gotowa. Jest tam bardzo przyjemnie – cicha, spokojna muzyka, są gry i książki, z których można korzystać. Kupując w tej kawiarni, wspiera się schronisko.
– Gdzie jeszcze byłyście?
– Łatwiej powiedzieć, gdzie nas nie było! W planach mamy Centrum Nauki Eksperyment w Gdyni. A byłyśmy m.in. na Jarmarku Dominikańskim (w tym roku też chcemy się wybrać), niedawno w Gdyni na Jarmarku Nadmorskim, wiele razy byłyśmy w kinie również w Gdyni, w Rozewiu w motylarni (tam – o dziwo – udało nam się dojechać i wrócić PKS-em!).
– Motylarnia jest też we Władku.
-Tak, ale tam po drodze jest piasek, co bardzo utrudnia dotarcie wózkiem. W Rozewiu kostka brukowa – niewiele lepiej, ale dałyśmy radę. Na miejscu jest spory namiot, w którym jest pełno latających motyli. Przewodnik krótko opowiada o każdym z nich, są też tabliczki informacyjne. Byłyśmy jeszcze w ptaszarni we Władysławowie w porcie. Tu też był piasek, ale pan z obsługi był tak miły, że bardzo nam pomógł w transporcie wózka, a potem jeszcze ciekawie opowiadał o ptakach tam zgromadzonych. Zawsze jak jedziemy gdzieś, to ludzie reagują pozytywnie, zaraz pytają, czy czegoś nam potrzeba i chętnie nam pomagają.
– To piękne! Budzi nadzieję.
– Oj tak! takich zdarzeń jest wiele. Niedawno jechałyśmy z Olą do Wejherowa kolejką i pewien pan zaoferował nam pomoc. Poprosiłam, by przeniósł nam wózek z peronu na peron – powiedział „nie ma problemu” i poszedł. My w tym czasie pomału tup-tup-tup ze schodów, dalej przez tunel i w górę po schodach. A ów pan tymczasem podbiegł do nas mówiąc, że wózek jest na miejscu i nawet poprosił jakąś panią, by go pilnowała! Spotykamy naprawdę bardzo dużo ludzi, którzy pomagają nam w każdy możliwy sposób, choćby przytrzymując drzwi. Teraz w sezonie jest pewna trudność, kiedy podjeżdża pociąg piętrowy kursujący na trasie Gdynia- Hel. W nim niestety nie można skorzystać z asysty obsługi. Ale nigdy się nie zdarzyło, by ktoś z pasażerów nam nie pomógł.
– Macie z tymi podróżami trochę zachodu.
– Tak, ale nie narzekamy – dla chcącego… Jeszcze będąc w Wejherowie trafiłyśmy do wypożyczalni sprzętu pływającego w parku i … popłynęłyśmy rowerami wodnymi!
– Ola też?!
– Tak! I to na wózku! wcale nie musiała się przesiadać. Okazało się, że są tam rowery przystosowane dla wózków inwalidzkich.
– Widziałyście tyle miejsc, o których nawet nie miałam pojęcia, że są i to na naszym terenie, w najbliższej okolicy. A w kinie nie macie trudności?
– Nie. Problem jedynie mamy z dojazdem do kina w Rumi, dlatego jeździmy zwykle do Gdyni. W Rumi wychodząc z dworca trzeba przejść główną ulicą, a tam są schody bez poręczy.
– Czyli wciąż spotykacie się z barierami architektonicznymi. Czy jeszcze jest jakieś szczególne miejsce, które utkwiło ci w pamięci?
– Byłyśmy w bibliotece w Pucku na spotkaniu z podróżnikiem i dziennikarzem, Przemysławem Kossakowskim. Prowadził on program w jednej z telewizji, w którym relacjonował podróże po świecie z grupą osób z zespołem Downa. To było emocjonujące spotkanie.-
– A jakie macie plany na najbliższy czas?
– Chcemy jechać do Lemur Parku w Rumi.
– Rety! a co to jest? i gdzie to jest?
– Ha, ha! to park zwierząt, w którym są głównie lemury, ale nie tylko – są też surykatki. Innym naszym marzeniem jest wyjazd do aqua-parku w Redzie. Tylko chodzi nam bardziej o atrakcje towarzyszące: papugarnię czy gadoland – jaszczurki, kameleony. Jeszcze Ola wyszukała informację, że w Gdańsku będzie wystawa obrazów Beksińskiego.
– To Wy jesteście obieżyświatki!
– No, ba! Wystarczy, że Ola rzuci jakiś pomysł, analizujemy, czy da się tam dojechać i, jeśli jest to możliwe do wykonania, jedziemy. Czasem ja coś znajdę, czasem ona. Bardzo dobrze się dogadujemy i bardzo to sobie cenię.
– Życzę Wam obu jeszcze wielu podróży! Sama jestem ciekawa, dokąd Was poniesie! Dziękuję Ci, Krysiu za poświęcony czas i rozmowę!